Czas starań o dziecko zawsze inaczej
sobie wyobrażałam. Tyle się naczytałam o „wpadkach”, że
byłam przekonana, że gdy się zdecyduje ktoś na dziecko, to je po
prostu robi i już. Oczywiście znałam całą teorię jako że
maturę zdawałam z biologii, jednak w mojej głowie był ten obraz o
posiadaniu dziecka od razu, gdy się człowiek na to zdecyduje... To,
że sama zaczęłam dziecko planować i rozpoczęłam starania o nie
zupełnie moje przekonania zweryfikowało.
Póki co, nie staram się bezskutecznie
o dziecko pół roku, czy też rok (jak niektóre pary). To tylko 2 miesiące, jednak gdy po pierwszym
miesiącu przyszła miesiączka byłam mocno zawiedziona i
rozczarowana. Było mi smutno, jednak czytałam, szukałam i
znalazłam informację, że i tak warto zrobić test ciążowy bo to
się zdarza itp., itd... Tonący brzytwy się chwyta. Oczywiście wyszła jedna kreska. Od razu do
głowy przyszły mi najgorsze myśli... co jeśli nie mogę mieć
dzieci?
Starałam się myśleć pozytywnie no i mój mąż też mnie
pocieszał, jednak to mi nie dawało spokoju. Jakiś czas później
wyliczyłam, że po prostu ominęliśmy z mężem te najpłodniejsze
dni.. tyle starczyło by oczekiwania na dziecko wydłużyły się o
cały miesiąc. Nici z planowanego terminu porodu... a tak chciałam,
żeby dziecko urodziło się na początku roku. Czemu? Ano temu, że
uważam, że posyłanie dziecka od lat 6ciu do szkoły jest głupim
pomysłem, więc chciałam zagwarantować dziecku maksymalny czas w
domu. [Właśnie kończę studia pedagogiczne więc uważam, że mogę
o tym się tu wypowiedzieć, jednak oczywiście nie każdy musi się
ze mną zgadzać] Rodząc dziecko w grudniu musiałoby o cały rok
szybciej iść do szkoły. No ale cóż, najwyraźniej tego nie da
się zaplanować. A tymczasem pozostaje mi czekać aż będę mogła
zrobić kolejny test... coś czuję, że znów będzie tylko jedna
kreska :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz